środa, 22 maja 2019

Rozdział II



                   Po wyjściu z gabinetu, w którym został Uchiha, nieznany mi wcześniej szatyn zaprowadził nas do pomieszczenia przypominającego magazyn. W tej części były pootwierane kartony z których wystawały produkty spożywcze. Nie było ich za wiele i domyślałam się, że to stąd brano żywność dla potencjalnych pacjentów szpitala, na terenie którego się znajdowaliśmy. Itachi, bo tak był nazwany chwilę wcześniej, bacznie obserwował otoczenie i skinieniem głowy wskazał mi krzesło stojące pod ścianą. Nie chciałam za nim iść, więc specjalnie wolno wlekłam się za nim próbując znaleźć korytarz, w którym mogłam się schować i uciec, ale teraz nie miałam innego wyboru. Szatyn nie spuszczał mnie z oczu i każdy mój ruch był bacznie rejestrowany. Chwilę później siedzieliśmy zamknięci i zajadaliśmy się suchymi bułkami do hot dogów, bo tylko to nadawało się do zjedzenia bez wcześniejszego przygotowania w mikrofalówce. Na początku zaczęłam się zastawiać, co taki produkt w ogóle robi w szpitalnym magazynie, ale przez ostatni tydzień nie jadłam nic innego niż produkty w formie płynnej, więc nie narzekałam. Przez cały czas unikałam jego spojrzenia, nie próbowałam wdawać się w dyskusję i starałam się rozkminić plan awaryjny. Niestety absurd tej sytuacji mi nie pomagał.

            - Dasz radę wrócić do siebie? – zapytał się mnie szatyn. Jego czarne oczy wpatrywały się we mnie i nie ukrywały zainteresowania moją osobą – Wrócę do niego za jakiś czas. Teraz potrzebuje samotności. – dodał przeżuwając kolejną bułkę i mając przy tym naburmuszoną minę, jak małe dziecko. Gdyby nie fakt, że prawdopodobnie jest jakimś płatnym zabójcą albo ochroniarzem tego wariata, to stwierdziłabym, że to wygląda uroczo. Gosh, przecież to wygląda uroczo. Usilnie skierowałam wzrok w inne miejsce. Nie odpowiedziałam od razu, ale czułam, że patrzy się w moją stronę. Czułam równocześnie przerażenie jak i pobudzenie. To całkowicie mój typ.
            - Powinieneś się przebrać. Jesteś cały we krwi – stwierdziłam po dłuższej chwili, wskazując palcem na jego ubrania. Jego dłonie też były zakrwawione. Niepewnie spojrzałam na jego twarz. Krew co prawda się już nie lała, ale brwi miał w zaschniętej chwilę wcześniej krwi. Pod okiem zaczynał wychodzić mu siniak. – Co tam się.. stało? – niepewnie zadałam mu pytanie. Poczułam, jak robi mi się niedobrze, przypominając sobie to, z czym przyszedł. Jako student medycyny miałam do czynienia z ludzkimi zwłokami, ale to odchodziło od normy.
            - Nie interesuj się tym lepiej. Radzę ci zapomnieć o tej sytuacji dla twojego bezpieczeństwa. – skwitował chłodno nadal na mnie spoglądając. Przypominał mi tym obu Uchiha. O kurwa... że prędzej tego nie zauważyłam – Na jakiś czas zrób sobie wolne. Nie przychodź do tego szpitala. Zamknij się w swoim mieszkaniu.
            Nie chcąc zadać pytania o pokrewieństwo wzięłam kolejną bułkę i zapchałam sobie usta.
            - To jak? Możesz sobie wziąć więcej tych bułek, jeśli jesteś dalej głodna, ale powinnaś się już zbierać. Mogę ciebie eskortować. W tym miejscu nie jest bezpiecznie, a wejścia do mieszkań są cały czas monitorowane.
            - Itachi, tak? – zaczęłam, mając jeszcze bułkę w ustach. Skrzywił się, gdy zniekształciłam jego imię – Nie wiem, gdzie mam swoje mieszkanie. Obudziłam się kilka godzin temu. Ten pieprzony Uchiha chciał mnie wtedy zabić. Po tym kazano nam zejść w podziemia, bo ta dziewczyna, która nie żyje, uciekła ze szpitala. I po tym Sasuke znowu się do mnie przyczepił i stwierdził, że moja w tym sprawka. Zastanawiam się, czy jest w ogóle sens mnie gdzieś zaprowadzać. Pewnie zaraz znowu będzie mnie szukać – westchnęłam. Moja historia zaciekawiła go, bo zmarszczył brwi i usiadł naprzeciwko mnie na zamkniętym kartonie. Widocznie analizował całość, bo mrużył oczy. 
             - Jak się nazywasz? – zapytał się po chwili.
           - Sakura Haruno. Przywieźli mnie z Tokio – odpowiedziałam – Tydzień temu. Dzisiaj w końcu się obudziłam – dodałam ponownie i próbowałam wyczytać z jego twarzy jakąś reakcję - I nie mam zielonego pojęcia, co się tutaj wyrabia, Jestem tylko medykiem. - wzruszyłam ramionami. Uznałam, że obiorę strategię niewiniątka i nie będę wspominać o dziwnym zajściu w Tokio. Zanim Sasuke powie o tym Itachiemu i całej reszcie, minie trochę godzin. Ja w między czasie może zdołam uciec z tego miejsca.
          - Powrót  do mieszkania, które jest gdzieś dla ciebie przydzielone to jednak zły pomysł. – stwierdził. – Mój brat będzie miał wtedy ciebie jak na tacy. Znajdziemy inne rozwiązanie.
         Nie odpowiedziałam. Fakt kolejnego Uchihy na mojej drodze śmiertelnie mnie przeraził. Jednak coś podświadomie mówiło mi, że mogę mu zaufać. Miał w oczach inny błysk niż pozostali, których poznałam do tej pory. Poza tym mnie szanował. 
            - Dlaczego mi pomagasz?
           - Znam swojego brata. Pod wpływem emocji jest jeszcze większym skurwielem. On wtedy nie patrzy się na konsekwencje. – nie pomagał, ale dzięki niemu zrozumiałam, powagę sytuacji.
         - To, co, mogę zacząć budować już tratwę z powrotem do domu? - spojrzałam mu prosto w oczy.  Naprawdę taki pomysł przeszedł mi przez myśl, ale pewnie daleko bym nie odpłynęła. Kątem oka zobaczyłam, że kącik jego ust lekko unosi się w górę. Bingo!









            Opuściliśmy szpital w środku nocy, a przez ogrom tylu drzew nie miałam żadnej możliwości, aby przyjrzeć się okolicy. Tej nocy było wiele chmur i nic nie oświetlało nam drogi. Możliwe, że ze względów bezpieczeństwa nie zamontowali żadnych lamp, które mogłyby ją rozświetlić. Przed wyjściem Itachi wyjaśnił mi również, że po zachodzie słońca jest godzina policyjna i obowiązuje kategoryczny zakaz wychodzenia z budynków.  Wspomniał też, że główne budynki znajdują się pod ziemią i to tam kręci się całe życie towarzyskie. Tylko osoby, które zajmują się czymś innym niż po prostu wegetacją wychodzą na powierzchnię. Mowa tu o strażnikach czy naukowcach takich jak między innymi ja. Całą drogę trzymał mnie za rękę, tłumacząc mi, żebym mu się "przypadkiem" nie zgubiła i bezgłośnie poganiał, gdy nie dotrzymywałam mu tempa. Jakiś czas później znajdowaliśmy się w jego mieszkaniu, które również zostało umieszczone pod ziemią. Weszliśmy przez jeden z dostępnych włazów. Jego był z dala od innych i miałam wrażenie, że korytarze, które mijaliśmy nie były w żaden sposób połączone z główną filią podziemnych mieszkań. Gdy w końcu znaleźliśmy się w środku jego mieszkania to nie przyglądałam się detalom, bo byłam bardzo zmęczona i kleiły mi się oczy, ale pachniało świeżością i nowymi meblami. Nie bywał  tu za często. Powiedział mi też, że nikt poza nim nie może złamać kodów na wejściu i na chwilę obecną nie widzi innego rozwiązania.
            - Do kilku dni sprawa powinna się rozwiązać. Poinformuję tych, co trzeba o tej sytuacji, a Sasuke się nie przejmuj. Sprawa jest strasznie pogmatwana. – mówił. Gdy zauważył, że nadal trzyma mnie za rękę to szybko ją puścił i odsunął się. Ja strzeliłam lekkiego buraka i spuściłam głowę nieco w dół. – Mam dwie sypialnie. Jedna jest do twojej dyspozycji. Nigdy w niej nie byłem, to te drzwi na prawo. Łazienka to te drzwi na lewo. Kuchnię widzisz, salon też. Nie korzystałem z kuchni, więc uważaj na to, co znajdziesz w lodówce. Jutro przyniosę ci świeże jedzenie. A teraz idę zająć łazienkę. Nie obraź się, ale sama widzisz jak wyglądam.
            To się rozgadał. Nie odpowiadając skinęłam w ramach zrozumienia głową i niepewnie otworzyłam drzwi do pokoju, o którym mówił. W środku zobaczyłam wielkie drewniane łóżko. Poszewki były nieużywane, leżały złożone na pobliskim krześle. Po mojej lewej stronie było dostępne małe rustykalne biurko z wzorami we florale. Nad nim wisiało lustro w takim samym stylu. Obok dostępne były drzwi, co od razu sprawdziłam i moim oczom ukazała się pusta garderoba z milionem wieszaków. Gdy wróciłam do pokoju to zauważyłam również piękny żyrandol, a ściana po prawej była jedną wielką multimedialną makietą przedstawiającą las równikowy. Nigdy nie widziałam czegoś takiego na żywo. Gdy podeszłam bliżej to zauważyłam przyciski, które pozwalały mi włączyć dźwięk oraz zmieniać obrazy. Pełna entuzjazmu zaczęłam bawić się ustawieniami, aż znalazłam plażę podczas nocy. Niebo było osnute mnóstwem gwiezdnych konstelacji, pełnia księżyca oświetlała całą plażę oraz mój pokój. Dla efektu zgasiłam światło i jeszcze bardziej zakochałam się w tym urządzeniu. W tle słyszałam szum fal. Jakie to było relaksujące. Pozwalało całkowicie odciąć się od złych myśli. Nie zakładając poszewki rzuciłam się na łóżko. Jakie ono było wygodne. Gdy odwróciłam się się na plecy to zaczęłam lustrować wzrokiem pokój. Wydawał się bardzo kobiecy. Zaczęłam zastanawiać się, czy każdy pokój był tworzony w takim typie, czy to po prostu dzieło przypadku, aktualnej mody, a może zamówienie Itachiego. I poczułam, że muszę do toalety. 
         Gdy otworzyłam drzwi i moja noga była już na korytarzu to wpadłam na Itachiego. Wystraszyłam się, ale on chyba jeszcze bardziej. Speszony odsunął się i podniósł z ziemi to, co mu spadło. Były nimi ręczniki i jakaś koszulka.
            - Nie masz nic ze sobą ani tym bardziej w tym pokoju. Przyniosłem ci ręczniki i jakąś koszulkę do spania. Jeśli wzięłaś ze sobą jakieś rzeczy to mogę je jutro ci przynieść.– powiedział. – Pokazać ci łazienkę?
            - Jasne. Prowadź – odpowiedziałam i dopiero teraz zwróciłam uwagę na to,  że przyszedł do mnie prosto z łazienki. Miał na sobie tylko dresowe spodnie. Włosy całe mokre, kleiły się mu do pleców, po twarzy i torsie spływały jeszcze kropelki wody. Czując rumieniec skupiłam się na rejestrowaniu tego, co mijamy na korytarzu. Co się ze mną dzieje. Nigdy nie zachowywałam się tak przy żadnym facecie. Przez złe doświadczenia z sierocińca raczej starałam się traktować ich na dystans, a tym bardziej tych przypominających starszego Uchihę..
            - Oh.. – powiedziało mi się na głos. Właśnie pomyślałam o tym, że Madara też może tu być.
            - Podoba ci się łazienka? – usłyszałam za sobą Itachiego. Właśnie do niej weszliśmy. Miała prysznic i standardowe wyposażenie. Jedyne co dodawało jej uroku to detale z roślinami i brązowe elementy nadające jej nowoczesnego designu.
            - Tak.. Cudowna. Czy mogę pożyczyć twoje kosmetyki?
            - Bierz co chcesz. Wszystko jest twoje. To nie przeszkadzam. – rzucił na odchodne.
            Nie żeby coś, ale nosz kurwa. Na pewno Madara też tu jest. Zrezygnowana usiadłam na zamkniętej deską toalecie i złapałam się za głowę.  Madara odpowiadał za nielegalny biznes, pozwalający rodzinie Uchiha wybić się i zyskać sporo pieniędzy. Byli jednymi z najbogatszych Japończyków. Z tej legalnej części mówiło się o prywatnych klinikach, projektach samochodów, a nawet hotelach. Wszędzie maczali swoje palce, wszędzie mieli swoich zwolenników. A tak naprawdę kasa kręciła się w podziemiach. Nielegalna sprzedaż broni, części do technologii high-tech oraz handel żywym towarem… Tu mowa między innymi o kobietach zaciąganych do burdeli.
W moim sierocińcu sprawdzano, jak mają się dziewczynki. Gdy dorastały na urodziwe kobiety z dobrą figurą, to z reguły od razu pojawiała się oferta pracy ze strony tego starego zboczeńca. W moim przypadku to było zdecydowanie bardziej skomplikowane. Poznałam go, gdy miałam z 6 lat. Z tego okresu zawsze miałam te samo wspomnienie. Ja, biegająca po korytarzu recepcji mojego dawnego sierocińca z namalowanym motylkiem na białej kartce i nagle on, w drzwiach. Jako, że podbiegałam do każdej osoby, która się pojawiła to od razu pojawiłam się przy nieznajomym. Nawet wyrecytowałam mu wierszyk. Pamiętam, że bardzo zachwycił się i następnego dnia przyjechał ponownie i dostałam zestaw lalek Barbie, nowe ubranka i sporo innych dupereli, które później pozabierały mi starsze dziewczynki. Do 12 roku życia nie zdawałam sobie sprawy z tego, czym zajmuje się ten człowiek. Przez pierwsze 3 lata traktowałam go jako przyjaciela sierocińca. Zawsze z radością go witałam i zawsze spędzał ze mną czas jak wujek. Uwielbiałam jego przyjazdy.
W wieku 9 lat jedna z dziewczynek w wieku 4 lat, która trafiła do nas jako niemowlęce została adoptowana. Wtedy dowiedziałam się o istnieniu takiego słowa oraz o tym, czym w ogóle jest adopcja. Pamiętam, że zapytałam się Madary czy chciałby mnie adoptować. Wtedy przeżyłam pierwsze rozczarowanie z nim związane, bo kategorycznie odmówił. Nie chciał nawet o tym słuchać. W ramach przeprosin dalej przesyłał mi prezenty. Z tego, co się orientuję miałam nawet założone jakieś konto w banku na które przesyłał pieniądze z których później opłacano te książki do nauki. Gdy miałam 12 lat, to dowiedziałam się o tym, jak starsze dziewczynki otrzymują od niego pracę. Z kolei starsi chłopcy z zapałem opowiadali, że niektóre z dziewczyn widzieli na stronach pornograficznych z jakimiś sex kamerkami i innymi. Szybko się połapałam i postanowiłam zerwać kontakt z Uchihą. Oczywiście to było niemożliwe. Gdy przyjeżdżał, to nie oczekiwał spotkania, ale wiedział o wszystkim co robię. 
Byłam przeszczęśliwa, gdy udało mi się otrzymać stypendium dla najzdolniejszych dzieci Japonii. Wtedy mogłam zrezygnować z dofinansowania, które płynęło z jego strony. Próbowałam wtedy jeszcze bardziej się od niego odciąć, ale bezskutecznie. Jego ludzie byli wszędzie. Gdy byłam bliska swoich 18 urodzin to proponował mi współpracę, ale na innych warunkach. Ignorowałam go, powodując, że w dniu moich 18 urodzin doszło do bardzo dziwnej sytuacji. Wracając z dorywczej pracy taksówkarz zaczął jechać w złą stronę, co zaczęło wyglądać jakby chciał mnie porwać. Wywieziono mnie poza teren miasta, w którym mieściła się bursa, gdzie wtedy zamieszkiwałam. W tę sprawę zamieszała się wtedy policja, w co dalej trudno mi uwierzyć. To graniczyło z cudem. Sprawcy uciekli, a mi przydzielono dwudziestoczterogodzinną ochronę. Otrzymałam również strzeżone mieszkanie i próbowano wyciągnąć ode mnie wszystko na temat tego zdarzenia. Jakiś mądrzejszy policjant domyślał się, że to ma związek z tą mafią. Niestety długo nie pożył, bo dostał kulkę w głowę. I tu koło się zatacza. Po zdaniu egzaminów i pójściu na studia próbowałam się usamodzielnić, ale co jakiś czas otrzymywałam prezenty. Czasem zwykłe vouchery do kina z liścikiem, że moglibyśmy się spotkać. Czasem znienacka nachodził mnie jakiś pan z bukietem kwiatów mówiąc, że to prezent od kogoś anonimowego. Nie odpuszczał. I pewnego dnia zaczął mnie szantażować…
            - Sakura, wszystko w porządku? – usłyszałam zza drzwi. Itachi zaczął ponownie szarpać za klamkę, ale zamknęłam się od środka.
             - Potrzebowałam chwili wyciszenia. Już biorę się za mycie. Wszystko jest w okey! – odpowiedziałam. Czując coraz większy niepokój zaczęłam popadać w małą panikę. Proszę, Itachi. Niech Madary tutaj nie będzie.








            Gdy obudziłam się, to nie miałam żadnej świadomości tego, ile spałam. Pół nocy czaiłam się na to, żeby spróbować znaleźć jakieś wyjście z tego mieszkania. Niestety brak okien mi tego nie ułatwiał. Jedyne drzwi, które były dostępne, wymagały użycia kodu, którego nie znałam. Dlatego czułam się teraz bardzo zmęczona, ale widziałam, że nie mogę przespać dnia. Poszewki nadal leżały na krześle, a ja opatuliłam się kocem, który znalazłam przed snem w garderobie. Miałam na sobie czarny, męski t-shirt bez wzorów, który otrzymałam od Itachiego. Liczyłam na to, że go nie ma więc wyszłam w taki sposób z pokoju. Ledwo zasłaniał mi pośladki, więc nie czułabym się przy nim za bardzo komfortowo. W łazience próbowałam znaleźć jakiś grzebień ale bezskutecznie. Przemyłam twarz wodą i z powrotem znalazłam się na korytarzu. W lodówce nie znalazłam absolutnie nic poza otwartą butelką jakiegoś alkoholu. Za to na lodówce była przypięta kartka, że o 9 wróci z jedzeniem. I wtedy otworzyły się drzwi do mieszkania.
            - Kurwa – szepnęłam i ustawiłam się za blatem równoległym do korytarza z którego widoczne były drzwi wejściowe. – O, już jesteś – dodałam głośniej, patrząc w jego stronę. Był obładowany jakimiś torbami i reklamówkami. Po chwili znalazł się w kuchni. Cały czas obserwowałam jego twarz. Bardzo zaciekawiły mnie jego doły pod oczami, wyglądał jakby nie przespał całej nocy. Dodawało mu to swoistego uroku. Taki bad boy, jak z młodzieżowych gazet, które zawsze krążyły po bursie w czasach mojego liceum. On z kolei wyjmował wszystko z toreb i kładł na blacie. – Sporo tego – skomentowałam. Bochenek chleba, jakieś warzywa, serki. A do tego moja skórzana kurtka, torebka i ubrania w jednej z reklamówek. Od razu rzuciłam się do swojej torebki i zaczęłam ją przeszukiwać za swoim telefonem.
            - Tutaj przekazano mi jakieś inne rzeczy dla ciebie. Będziesz miała się w co ubrać. - wskazał palcem na torbę leżącą na ziemi -  Chociaż tak też ci do twarzy.
            - Wczoraj też chodziłeś na golasa po mieszkaniu – rzuciłam zadziornie i poczułam, że się czerwienię.
            - Ale ja jestem tylko zboczonym facetem. A ty kobietą w obcym mieszkaniu.  – dodał groźniej wywołując u mnie lekką panikę – Zmykaj się przebrać. Musimy iść na spotkanie z władzami. Sprawa jest bardziej skomplikowana niż przypuszczałem.
            Poczułam, że zaczyna robić się gorąco.
            - To znaczy? – spojrzałam mu w oczy.
            - Zbyt wiele dowodów wskazuje na to, że jesteś zamieszana w tę sprawę.
            - A ty co o tym sądzisz? – nie przestawałam. On niewzruszony też na mnie spoglądał.
            - Nie znam ciebie. Nie wiem, czego się po tobie spodziewać. Z dostępnych mi informacji wiem, że nie byłabyś do tego zdolna, ale życie potrafi zadziwiać. – dodał z przekąsem. - Sasuke robił mi rano awanturę i żądał wpuszczenia go do mieszkania. Omówiłem wcześniej sprawę z radą i kilka osób stwierdziło, że słyszało o tobie i chcą poznać twoją wersję. Mam w stanie nienaruszonym zaprowadzić ciebie dzisiaj na sesję, więc lepiej się pospiesz, bo zaczyna się o 11.
            - Rada? – skrzywiłam się. – Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie jak miesiąc, tak szybko wszyscy są zgrani. Powiedz mi, od jak dawna było wiadome, co się stanie. Kto w tak krótkim czasie mógłby wybudować  takie miejsce?
            - Nikt się nie spodziewał takiej sytuacji, ale bunkry były budowane od dawna. Takie inwestycje również. Tylko o tym się nie mówi w przestrzeni publicznej. Nie zadawaj takich infantylnych pytań.
            - I tak spokojnie możecie tu mieszkać wiedząc, co się dzieje z resztą świata? – zaczęłam się nakręcać.
            - Też żyjesz dzięki temu miejscu, więc nie rozumiem pytania. – odpowiadał ze stoickim spokojem. – Chcesz może kawy?
            - Nie zmieniaj tematu. Ta sytuacja nie ma sensu. Chcę jak najszybciej spotkać się z tą radą. Oczekuję wyjaśnień!
            - Nie zapominaj, że to oni oczekują ich od ciebie – sarkastycznie zwrócił mi uwagę i odwrócony do szafek zaczął przeszukiwać w poszukiwaniu kawy.
            - I co mi niby zrobią? – drwiąco zapytałam – Przecież jestem tylko medykiem.
            - Jesteś na końcu świata w miejscu, w którym znajduje się stosunkowo więcej mężczyzn niż kobiet. Nie wiesz, do czego są zdolni.
            - To może mnie uświadomisz? W końcu też jesteś mężczyzną.
            - Kochanie.. spójrz w lustro. Jesteś w mojej koszuli. Jestem w stanie zobaczyć dokładnie, co masz pod koszulką jak i poza nią. Masz zgrabne, młode ciało. Jesteś bardzo urodziwą młodą kobietą. Sam mógłbym mieć ciebie na wyłączność i w ogóle nie zaprowadzać dzisiaj na to spotkanie. Nie zadawaj mi już takich męczących pytań. Idź się ubierz, bo naprawdę zmienię zdanie. – powiedział i wyszczerzył w uśmiechu zęby. – Swoją drogą koszulę możesz sobie zostawić. Podobasz mi się w niej.
            - Zażądam dzisiaj otrzymania lokum z dala od ciebie – oburzyłam się i czując spalonego buraka na twarzy próbowałam się ewakuować z kuchni.
             - Z Sasuke na ogonie? Zapomnij. Póki sprawa się nie rozwiąże, to musisz tu zostać. Więc lepiej mniej się na baczności. – uśmiechnął się. – Może kawy?
            Prychnęłam i zniknęłam w korytarzu, biegnąc do swojego pokoju.














        Witajcie, Kochanie! Docelowo planuję robić jeszcze dłuższe rozdziały, ale koniec maja i początek czerwca to dla mnie teksańska masakra. To mój ostatni tydzień nauki, po tym mam zajęcia terenowe (studiuję cosik z nauk przyrodniczych i lubimy kopać dziury :D ), a jeszcze 3 dni temu byłam w Grecji (pracuję w turystyce) i w międzyczasie mam milion zaliczeń, powinnam pisać magisterkę i generalnie przejść na dietę i zacząć się więcej ruszać, a jednak sklecił się rozdział 😅 Historia powoli zaczyna wbiegać na właściwy tor i za niedługo wszystko powinno się Wam rozjaśnić. Do połowy czerwca będę w rozjazdach i prawdopodobnie dopiero w lipcu rozdziały będą dłuższe i bardziej regularne. Tymczasem zmykam do nauki i jeszcze raz przepraszam, że nie obskoczyłam Waszych blogów! Mam zamiar zerknąć na nie w najbliższej przyszłości, gdy uporam się z zaliczeniami! :)  Buziole! 💖Ps. Czy znacie jakiegoś dobrego bloga z zamawianiem szablonów? Planuję trochę odświeżyć szatę graficzną, to co jest aktualnie to tylko stan przejściowy, bo nie miałam kiedy się tym zająć.


4 komentarze:

  1. Na początek, to ja tak bardzo chcę spotkania z Madarą, że szok. Nie wiem czego się spodziewać, ale nie mogę się doczekać. Z całego opisu wysnuł mi się obraz Madary (pal licho, że ma bulder), ale takiego sugar daddy, który ciągle się stara o jedną sikse, ale ona odprawi go z kwitkiem. To świetne połączanie, nawet bardziej niż burdel mama xD A trochę na poważniej, no to nieźle się wkręcił, skoro nawet próbował ją porwać. Układ na innych warunkach? Coś mi tutaj zajechało relacją ze sponsoringiem.

    Itachi był świetny. Na początku widziałam go jakiego tego dobrodusznego chłopa, który stara się jej pomóc, ale ten opis wyglądu Sakury dodał mu pikanterii. Jednak nie jest z niego taki aniołek :>

    Co do szablonarni to nie wiem, bo dwie co odwiedzałam są już zamknięte :/ Zaproponowałbym Ci swoje usługi, ale ja dopiero zaczynam się bawić w projektowanie i css, nie wiem czy miałabym śmiałość zrobić szablon dla kogoś ^^'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najdzie mnie wena to coś potworzę i dam Ci do wglądu. Od razu zaznaczam, że nie będziesz musiała przyjmować szablonu także się nie martw xD
      Tak sobie tworze jakiś, co pewien czas, dla zabawy ^^

      Usuń
    2. Hehehe Madara sugar daddy - no wlasnie taki mam obraz w glowie XD Nie wiem, kiedy wrzucę coś nowego, ale zamysł już jest. Jak przeżyje czerwiec, to na pewno tu coś wrzucę. Aktualnie w planach mam w koncu czytanie blogów :)
      Dodatkowo obecną wrzucę tu swoją jedyną jednopartówkę do której się dokopalam (doszłam do tego, ze działałam pod nickiem MichiruSan, czy moze ten nick coś Ci mówi XD, ale to bylo w 2012-2013 i kompletnie wypadł mi ten nick z głowy.. Bo w 2014 juz przemianowałam go po prostu na Rose (od Rosepha) http://jednopartowki-by-kimi.blogspot.com/2013/05/michiru.html). Widzę, ze poki co Kimi jednopartowek nie usunęła, więc je tu wrzucę, bo bojam się, ze znikną a jak je czytam to są całkiem przyzwoite. Odnosnie szablonów jeśli masz ochotę coś porobić to mozemy się dogadać :) Tylko daj info, gdzie najszybciej się z Toba skontaktować (mam jakies stare GG, ale preferuje insta, fb, whatsapp)

      Usuń
  2. Itachi rozwalił mnie w tym rozdziale. Porównując go do Sasuke myślałam sobie "Ooo, jak zawsze taki dobry", a potem wyjechał z tymi tekstami, że mógłby sobie zrobić z Sakurą, co by chciał i... I nie mialabym nic przeciwko. xD

    A Madara - och, on pasuje na takiego starego dziada, co kręci mroczne interesy. :D Ale widzę, że napukncie Sakury to ma wręcz jakąś obsesję. Więc jak przyjdzie im się spotkać, to może być ciekawie (i strasznie xD).
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń