Zadziwiająco dobrze oświetlone
pomieszczenie posiadało tylko długi drewniany stół mogący pomieścić przy sobie
z dwadzieścia osób. Brak okien powodował u mnie obawy przed klaustrofobią. To
miejsce nie wyglądało przyjaźnie i czułam wewnętrzny niepokój oraz chłód bijący
od grubych ścian. Zastanawiałam się, czy będzie mi dane dzisiaj stąd wyjść. To
wszystko zaczynało obierać przerażający kierunek zdarzeń i nie rozumiałam, w
czym tak naprawdę będzie moja rola. Kilka dni temu zostałam przywieziona na tę wyspę wbrew swojej woli.
Zadziwiająco mało pamiętam od momentu w którym poinformowała mnie o tym moja ukochana promotor, Tsunade i kompletnie nic z tego nie rozumiem. Elegancko
ubrane osoby nie współgrały z obskurnymi ścianami, którym na pewno
przydałoby się odświeżenie. Wnioskowałam, że to najstarsza część tych budynków.
Speszona siedziałam obok starszego Uchihy, a za nami stało dwóch postawnych
mężczyzn z karabinami. Naprzeciwko nas siedziało kilka znaczących osobliwości,
które zasiadały w Radzie. Gdy tu się skierowaliśmy to Itachi wspominał, że te
osoby zarządzają wyspą na której się znajdujemy.
Najbardziej w oczy rzucał mi się
Sasuke. O dziwo w ogóle nie zwracał na nas uwagi. To znaczy na mnie i
Itachiego. Zaczęłam traktować starszego Uchihę jako swojego partnera w przeżyciu w tym
miejscu. Tak właściwie to nie zdawałam sobie nawet sprawy z jego wieku, ale widoczne było, że jest starszy o parę ładnych lat od Sasuke, który wydawał się być moim rówieśnikiem. Itachi nie opuszczał mnie nawet na krok, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Spoglądając na jego brata widziałam
podkrążone oczy, wygniecioną koszulę, opadające niedbale włosy na oczy i
nieporadnie schowaną piersiówkę, z
której popijał gdy myślał, że nikt nie widział. Wrak człowieka. Drugą osobą,
którą kojarzyłam był Minato Namikaze, prezydent Japonii. Stracił w moich oczach
odkąd tu przybyłam. Nasze społeczeństwo walczyło do końca i nigdy się nie
poddawało! W końcu byliśmy Japończykami. A tu proszę..
- Spotykamy się dzisiaj nieco
szybciej niż w ustalonym harmonogramie. To spotkanie nadzwyczajne. Dziękuję za
obecność. Brakuje mi kogoś... – zaczął Minato i zirytowany zaczął błądzić
oczami po zgromadzonych. Gdy jego przemowa się zaczęła, to przez moment
spojrzenia wszystkich obecnych przestały mnie bombardować. Byłam jak wybiegu.
Czując, że to odpowiedni moment zlustrowałam pozostałe towarzystwo.
Po lewej stronie siedział postawny,
bardzo przystojny siwowłosy. Nie był zbytnio zainteresowany posiedzeniem i
ukradkiem czytał książkę pod stołem. Obok niego siedział równie duży w barach,
ale i też obwodzie białowłosy. Ten jako jedyny dalej na mnie spoglądał i gdy
spotkaliśmy się spojrzeniem, to wykonał tak obleśny gest, że aż się
wzdrygnęłam.
- Kiedy to się skończy – szepnęłam
do Itachiego i spojrzałam na jego długie, czarne spięte w kitę włosy.
Uwielbiałam je. Mówiłam już, że to zdecydowanie mój typ?
- Jeszcze się nie zaczęło, bo
wszystkich nie ma – odpowiedział i oparł się o blat stołu kwasząc minę. Wokół
niego opadło sporo kurzu. Gdy się poruszył, to obserwowałam kątem oka niepokój
wśród pilnujących nas zbrojnych. Zaintrygowało mnie to. Itachi to rozrabiaka?
Wśród kolejnych mężczyzn zauważyłam
potentata paliwowego, samego Hiashiego Hyugę. Jego rodzina wyróżnia się
niezwykle białymi tęczówkami. Na żywo to robiło jeszcze większe wrażenie niż w
telewizji. Poczułam się speszona, gdy spotkaliśmy się sporzeniem. Po tym szybko
odwróciłam wzrok w prawo zauważając jedyną kobietę na sali. Była to Mei Terumi,
którą chyba też kojarzyłam z telewizji z jakiś wystąpień społecznych.
Uświadomiło mnie to, jak mnie w ogóle nie interesowała polityka.
- Czekaliśmy na ciebie, Madara. – szorstko
stwierdził Minato. Minęło trochę czasu, zanim się pojawił. Zgodnie z zasadami
obecność każdego członka Rady była obowiązkowa. A moje serce stanęło w miejscu.
Poczułam, że Itachi złapał mnie za rękę. Odwzajemniłam uścisk. Przyda się w
walce z demonami przeszłości.
-
Zatrzymały mnie inne sprawy, wybaczcie za moje spóźnienie. – odpowiedział
trzeci Uchiha i nie przejmując się spojrzeniami innych, zapiął do końca rozporek.
Po czym spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Przerażona odwróciłam wzrok. Nie
chciałam go widzieć.
- Pani Haruno, tak? – do moich uszu
dotarło pytanie zadane przez samego Minato.
Itachi wzmocnił uścisk, żeby obudzić
mnie z rozmyślań.
-
Tak, to ja. – odpowiedziałam i wróciłam do rzeczywistości.
-
Dziękujemy za przybycie. Uniwersytet Tokijski zaczął badania nad epidemią
stosunkowo szybko i wzbogacił się o sporą ilość przydatnej dokumentacji.
Dziękujemy, że wzięła ją pani ze sobą.
Nie rozumiałam o czym mówił, ale nie
chciałam mu przerywać. Potulnie kiwałam głową aby zgadzać się z tym co mówi. Pewnie
Tsunade to wszystko przekazała. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć do tego
dostęp, bo nie byłam zaznajomiona z tymi badaniami. Przerażała mnie moja
niewiedza.
- Zanim jednak zacznie pani badania
z pozostałymi naukowcami znajdującymi się na naszej wyspie to proszę
odpowiedzieć na kilka pytań. Jest pani podejrzewana o zabójstwo. Nie posiadamy
instytucji sądu, dlatego aktualnie nasza rada sprawuje takie obowiązki.
Czułam, że z przerażenia zaszkliły
mi się oczy. To sprawka Sasuke! Tylko ten nadal nie zwracał na nic uwagi i
popijał z piersiówki.
- Itachi przejmie obowiązki
adwokata. Jako jedyny z nas zajmował się tym w poprzednim życiu. To zaczynamy!
– donośnie zakończył Minato. Zszokowana spojrzałam na Itachiego. Ty, adwokatem?
Wyglądasz jak zbir. I do tego seksowny. Ten lekko uśmiechając się pod nosem
musiał czekać na moją reakcję i chyba go mocno uradowała. Szkoda, że nie
spotkaliśmy się choćby pół roku szybciej w normalnych warunkach. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie zaczęłam sobie wyobrażać. Zażenowana pokręciłam głową.
Salę spowiła cisza. Widocznie też
nie potrafili się odnaleźć w tym wszystkim. Itachi puścił moją dłoń i wstał.
Czarny t-shirt doskonale leżał na jego szerokich barkach i umięśnionym ciele.
Wyglądał bardziej jakby uciekł z jakiegoś sądu wojskowego w swoich spodniach
moro. Stojący za nami mężczyźni skupili się praktycznie tylko na Itachim. No,
no. Partnerze. Ułożyłam się wygodniej na krześle krzyżując jednocześnie ręce na
piersi i zadziornie zlustrowałam pomieszczenie. Pokaż, na co ciebie stać, Itachi.
- To w takim razie zacznę. Panie,
panowie. – odchrząknął, żeby uciszyć rozmowy z końca sali – Mam do pana
prezydenta pytanie. Kto jest oskarżycielem. Mój młodszy brat?
- Tak. – odpowiedział równocześnie z
Sasuke, który wrócił do żywych. Wyprostował się i widząc, że nie prezentuje się
lepiej od swojego brata lekko zmizerniał widząc mnie u jego boku.
- Jakieś dowody? Świadkowie? Pani
Haruno przebyła ciężką drogę z centrum Tokio. To jedna z wybitniejszych
naukowców z grona, którym dysponujemy. – poczułam lekkie wypieki na policzkach,
gdy to powiedział - Zdaje się, że wszyscy chcielibyśmy zdobyć antidotum.
Japonia na nas czeka. Na wyspie jest tylko 1% wszystkich obywateli.
- Wiem, że to ona! – syknął Sasuke.
- Sasuke, nie bądź śmieszny. Ktoś
chce nas spowolnić, nie widzisz tego? – donośnie
powiedział Itachi. Miał w tym rację. Kilka osób
przytaknęło. Nieznana nam osoba z pewnością czerpała korzyści z każdej
zmarnowanej sekundy – Musisz być tak głupi?Czy masz jakieś dowody? A to może ty ją zabiłeś? – widząc
spojrzenie Sasuke nie musiałam zgadywać tego, że go to mocno zezłościło i
zabolało. Nie potrafił panować nad emocjami w tym stanie. Jakby go do czegoś
porównać to wyglądałby jak pies ze wścieklizną - Nie dogadywaliście się
ostatnio. Mogła być przecież dla ciebie też problemem.
-
Itachi!– syknęłam i szturchnęłam go w nogę. Ten nawet nie zamierzał mnie
słuchać. Prowokował go i to nie zmierzało w dobrą stronę.
-
Przecież całe twoje oszczędności szły na spowalnianie gnicia. Ona umierała
Sasuke, na to co pozostali ludzie. Pomóż nam uratować tych, co pozostali w tym
piekle.
To było mocne. Widząc reakcję Sasuke
nie dziwiłam, że chwilę później siłą wyprowadzono go z Sali, gdy ten krzyczał w
niebo głosy i klnął na Itachiego.
- Moi chłopcy, przestańcie się
kłócić. Uchiha tak nie wypada. Wybaczcie moi drodzy – przerwał Madara i wyłonił prosto na środek. – Poza tym
mamy dwie piękne damy w naszym towarzystwie. Mei – mówiąc to ukłonił się w
stronę szatynki – Sakuro – powiedział to w moją stronę i zdawał się delektować
widokiem. – Kopę lat. Piękna kobieta z ciebie wyrosła. – zachwycał się.
Krzywiąc
się spojrzałam w jego stronę i nie odpowiadałam. Uznałam, że zrzucę ten
obowiązek na Itachiego. Reszta towarzystwa zaczęła mieć już niezły ubaw z tej
sytuacji. Na potrzeby mojego pseudo
procesu Sasuke wrócił do sali kilka minut później na prośbę Minato, ponieważ był jedynym oskarżycielem. To
przeciągało się w nieskończoność… Z Itachim tylko rzucaliśmy po sobie
spojrzenia. Też zdawał się chcieć stąd uciec. Pech chciał, że Sasuke usłyszał
ostatnie słowa Madary.
- Skąd wy się znacie – syknął Sasuke
do starszego Uchihy i wskazał na mnie palcem, gdy tylko wznowiliśmy proces.
- To śmieszna historia, Sasuke –
zaśmiał się Madara. – Ale co mam tu ukrywać. Powiem tyle. Ta młoda kobieta na
pewno nie zabiła ci kobiety, bo codziennie jej doglądałem. Była w śpiączce. A z
resztą, macie monitoring. Co ja będę więcej mówił, co moja Różyczko? – skierował
pytanie do mnie, szeroko się uśmiechając.
- Skąd ją znasz? – przerwał mu
Itachi. Wpatrywał się na niego ze złowrogą miną. Chyba za sobą nie przepadali.
Na mnie spoglądał z dość dużym wyrzutem. Oby nie myślał, że ja miałam cokolwiek
wspólnego z tymi burdelami.. Może to jedyny Uchiha, który nie brał udziału w te
nieczyste gierki?
- Nie chcę o tym mówić tak na forum.
Wasi ojcowie się znali. Może przejdźmy do konkretów? Minato? – odparł znudzony.
Gwiazdorzył. Nic się w nim nie zmieniło.
- Madara, skąd się znacie? To było
pierwsze morderstwo w Konoha. Do tego dość mocno brutalne. Musimy wykluczyć
potencjalnych zabójców nawet z naszego najbliższego grona – spokojnie
powiedział Minato. – Skąd znasz panią Haruno? – dodał po chwili, równie
ciekawy.
- To niemożliwe, żeby nasi ojcowie
się znali. Jestem z domu dziecka – palnęłam za głośno. Na sali zapanowała
cisza. Minato wytrzeszczył z wrażenia oczy. Z twarzy Itachiego nie mogłam wiele
wyczytać, ale Sasuke na pewno pomyślał o tych burdelach. Uśmiechnął się w moją
stronę i wyczytałam z ruchu jego ust, że powiedział z satysfakcją w moją stronę
szmata.
–
Wychowywałam się w domu dziecka, ale później wyjechałam na studia do Tokio na
stypendium – dodałam po chwili, chcąc się bronić przed słowem Sasuke, którego i
tak nie usłyszał nikt inny. Niestety to mi mocno dopiekło. – Nigdy nie poznałam
prawdy o swoich rodzicach, więc nie wiem o czym pan mówi.
Zrobiło się tak cicho, że zaczęłam
słyszeć pracę zegarka na rękę strażnika obok mnie. Sasuke z zainteresowaniem
spoglądał to na mnie, to na Madarę. Chyba mu coś zaświtało.
- Kruszynko, dzieci nie robią się
same z siebie. Przecież wszyscy uczyliśmy się kiedyś biologii a ty jesteś tu z
nas największą specjalistką – zaśmiał się, a z nim powtórowało kilka osób - Przed śmiercią twojego rodziciela wasi ojcowie się znali i blisko trzymali – dodał po chwili Madara – Podpisali nawet
razem umowę. Mam ją ze sobą.
- Jaką umowę? – zapytał się Itachi.
– Co ty pierdolisz.
- Itachi, nie przy ludziach. Jesteś
Uchiha. Zważa na słowa – warknął na niego Madara i wyjął z marynarki
złożony dokument. To było bardzo podejrzane, że miał to ze sobą. Musiał wiedzieć, że tu jestem. Ba, na pewno wiedział że tu przybędę. Nikt nie trzyma takiej ważnej dokumentacji tak po prostu w kieszeni. -
Nasza różowa piękność tak naprawdę pochodzi z rodzinki Nizumi. – oczy
Itachiego niemalże wyszły z orbit. Ja nie wierząc, w to co słyszę odsunęłam się
od stołu.
Klan
Nizumi zajmował się elektroniką. Zaliczał się do dziesiątki najbardziej
wpływowych rodzin Japonii. Po brutalnym morderstwie jej
członków słuch o niej zaginął. Mało pamiętam z tego okresu, ale starsi chłopcy
w domu dziecka relacjonowali na okrągło najnowsze newsy, gdy firma została
zamknięta - Rodzina Sakury zadeklarowała się, że gdy skończy 21 lat to zostanie
żoną Sasuke w celu połączenia rodzinnych interesów. Nasz Itachi miał przejąć
główne interesy a Sasuke zacząć specjalizować się w tych od Nizumi.. –
tłumaczył. – Ojciec Sakury chciał przekazać firmę chciał mężczyźnie. To było podpisane przez
obie strony – słuchałam go z otwartymi
ustatmi. Widząc minę Itachiego to była prawda - Pechowo się złożyło, gdy
wszystkich zamordowano i szczęśliwie ty się jakoś uchowałaś, aniołku. –
skierował to do mnie. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. - Nie mogliśmy ustalić, gdzie jesteś i tak słuch
po tobie zaginął. Później waszą rodzinną firmę przejęło Apple, bo została wystawiona
przez rząd na sprzedaż. To smutne, że wcześniej nikt do ciebie nie dotarł.
Przypadkowo na ciebie wpadłem, gdy miałaś już więcej niż 10 lat. Od tamtej pory
co jakiś czas próbowałem ciebie doglądać, ale nie byłaś tym nigdy szczególnie
zachwycona – zakończył z udawanym wyrzutem. Nie dodał, że był stałym bywalcem domu
dziecka. To pokazało, że wiele się nie zmienił i jego wypowiedzi zawsze były
zbudowane z kłamstw i bajek. Nie mogłam brać tego na poważnie, ale planowałam
wypytać o to starszego Uchihę, gdy tylko stąd wyjdziemy.
-
A wracając do ciebie Sasuke, chłopcze. Szczere kondolencje.
***
Spotkanie zakończyło się po trzech
godzinach. Sprawa Yumiko dalej pozostała nierozwiązana. Ja miałam być pod stałą
obserwacją. Itachi nie zgodził się, aby przeniesiono mnie do mojego mieszkania.
Uznał, że na ten moment woli mieć na mnie oko. Sasuke nie patrzył się na mnie
już jak na kupę gówna. W jego oczach było zainteresowanie ale i rozpacz. W
końcu był w żałobie. Po tym spotkanie miało tematykę czysto biznesową i wtedy
mogłam opuścić salę, aby czekać na Itachiego na korytarzu. Myślami byłam
zarówno na przemowie Madary jak i sekcji zwłok Yumiko oraz przerażających
informacjach, które zostały udostępnione. Jako medyk mogłam mieć wgląd do
dokładnej dokumentacji i miałam zamiar to zbadać w najbliższym czasie. Zdawałam
sobie sprawę z tego, że nie ma za wiele czasu i liczyłam na to, że już jutro
będę miała je do wglądu.
Po
wyjściu Madara i Sasuke chcieli ze mną rozmawiać, ale pilnujący mnie mężczyźni
pomogli ich ode mnie odgrodzić. Z Madarą nie chciałam mieć nic wspólnego. Po
słownym starciu z Itachim pozwolono dopuścić do nas Sasuke.
-
Przepraszam. – zaczął, ale Itachi nie dał mu dojść do kolejnego słowa.
-
Czego chcesz? – rzucił.
-
Ogarnij się. Chcę porozmawiać z Sakurą. – dodał spokojniej i z zawiścią
spojrzał na brata. – Nie jest twoją własnością.
- Oskarżyłeś ją o morderstwo. –
odpowiedział Itachi i stanął między mną a jego młodszym bratem. – Zniesiesz ten
pozew?
- Już go nie ma. Itachi, zostawisz
nas na moment? – nie odpuszczał Sasuke.
- Sasuke, nie mamy o czym rozmawiać.
Wydaje mi się, że już to sobie wyjaśniliśmy w środku – zabrałam w końcu głos. –
Lepiej, żebyśmy nie wchodzili sobie w drogę. Przyjmuję przeprosiny, nie będę chować do
ciebie urazy. – dodałam na koniec.
- Nie jesteś jego własnością. Nie
przywłaszczysz jej, Itachi - nie
poddawał się. Co za kretyn. Kręcąc oczami spojrzałam na Itachiego
-
Młody, spierdalaj – skitował Itachi, a ja wewnętrznie zachichotałam. To było dość
zabawne. Nagle po przeciwnej stronie korytarza zrobiło się bardzo głośno. Do
moich uszu dobiegł pisk Mei i krzyk
stojącego obok niej mężczyzny. Trzeci z nich zaczął wydzielać coś z ust.
Zauważyłam, że to krew.
-
On krztusi się swoimi wnętrznościami – krzyknął ktoś z przerażeniem za nami. Czas zaczął płynąć niesamowicie szybko.
Włączył się alarm, Itachi od razu złapał mnie za ramiona i zaczął przed sobą
pchać w celu wyciągnięcia nas z tego miejsca. Krzyczał na mnie, bo szłam powoli.
Chciałam zobaczyć, jak wygląda to z bliska. Chciałam wiedzieć z czym mamy do czynienia.
Nie brzydziło mnie to. Komunikat puszczany z głośnika w tle bił na alarm i
prosił o nietaranowanie się oraz wyjście. Mężczyznę zgarnęła grupa osób z białych ochronnych
uniformach. Jako medyk, nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Na ziemi pozostała
krew i części jego organów. Wyglądało to przerażająco. Po tym dotarło do mnie,
że również możemy być zainfekowani.
***
Wychodziliśmy
wspólnie. Ja z Itachim złapana za ręce. Pojawiło się wokół nas więcej naukowców
i medyków w białych uniformach. Dali nam jakieś substancje, które mieliśmy od
razu wypić. Mogłam się tylko domyślać, że to miało spowolnić chorobę, która
mogła nas zainfekować. Próbowali rozdzielić mnie z Itachim, ale nie odpuścił.
Groźnie lustrując otaczających nas ludzi tylko wzmocnił uścisk mówiąc, że
jesteśmy we dwójkę.
-
Muszą państwo przebyć trzy-dniową kwarantannę. Jeśli to pan jest zainfekowany,
to ta pani zachoruje – zaczął pierwszy z nich. Itachi przez moment się zawahał
ale po tym ja zabrałam głos.
-
Jesteśmy razem. – dodałam pewnie. Wierzyłam w to, że nam nic nie jest. To było
egoistyczne.
-
Ryzyko zachorowania jest..
-
Jesteśmy r a z e m – przerwał Itachi, akcentując drugi wyraz. Jego spojrzenie
nie należało do przyjemniejszych w tym momencie. Mężczyzna stojący naprzeciwko Itachiego
wydawał się przerażony. Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że oczy bruneta
mienią się na czerwono. Medycy w końcu odpuścili. Zrozumieli, że nam nie
przemówią do rozsądku.
-
Jak to Naruto zaginął? – dobiegł do nas krzyk Minato. Oboje spojrzeliśmy w jego
stronę. – Dlaczego nie możecie go znaleźć?!
-
To jego syn – tłumaczył Itachi – Zbierajmy się stąd. Robi się nieciekawie. Jakaś kolejna zadyma.
-
A jeśli go też zamordowali? – dodałam szeptem. Nie uzyskałam odpowiedzi. Gdy
oddalaliśmy się od zbiorowiska to słyszałam tylko lamet Minato. Zrozumiałam, że jeśli szatyn wie, co się święci to i tak mi nie powie. Tylko nie mogłam
zrozumieć, w czym moja rola i dlaczego nie opuszcza mnie nawet na moment. Nie
nazwałabym tego rywalizacją dwójki braci. Musiało być coś na rzeczy.
***
Zamknięto
nas w mieszkaniu Itachiego. Otrzymaliśmy instrukcje, że za trzy dni ktoś po nas
przyjedzie i jeśli nic nam się nie stanie oraz nie będzie oznak choroby to
przewiozą nas do oddziału i będą robić dalsze badania. Początkowo planowano nas
zamknąć w oddziale zamkniętym ale nie dyskutowali długo z Itachim. Mieliśmy
pełną lodówkę, a na głównym blacie leżały jakieś tabletki.
-
Gdy będzie już za późno. – przeczytał na głos Itachi z karki, obok której były
położone.
-
Co? – nie mogłam uwierzyć – Oni nam dali tabletki, które mogą nas zabić? – z niedowierzaniem
wpatrywałam się na blat stojąc za brunetem
-
Zamiast się męczyć to zginiesz od razu. Jako lekarz powinnaś to wiedzieć –
skwitował i odstawił je z powrotem. Patrząc na mnie przetarł brodę i odwrócił
wzrok kierując się w drugą stronę pomieszczenia – Nie wiem jak ty, ale ja
zrobię coś, na co miałem ochotę od ostatniego pół roku. Idę spać. - Skrzywiłam
się, gdy to usłyszałam.
-
Myślałam, że najpierw porozmawiamy. Mam mętlik w głowie, Itachi. – powiedziałam
z wyrzutem. Przyswoiłam za dużą dawkę informacji w zbyt krótkim czasie.
Brutalna śmierć kobiety Sasuke, oskarżenie mnie o jej zabójstwo, pokrewieństwo braci
z Madarą, dokumentacja Tsunade, informacje o mojej rodzinie! A na koniec atak
choroby. Tajemniczy Kabuto też nie dawał
mi spokoju. Głośno wypuszczając powietrze złapałam się za głowę i zaczęłam
krążyć po salonie w którym się znajdowaliśmy. Itachi nie odpowiedział. Stał
oparty o framugę jego sypialni i bacznie mnie obserwował.
-
Co się tak patrzysz? – burknęłam.
-
Po to mam patrzajki, kotku. – odparł i łobuzersko się do mnie uśmiechnął – W twoim
pokoju masz karton. Mam nadzieję, że zawartość ciebie ucieszy. Udanej pracy. Ja
idę spać.
Po
czym trzasnął drzwiami i zostawił mnie samą.
-
Co do kurwy? – powiedziałam to nieco głośniej, niż sądziłam. Osłupiała nadal
stałam w miejscu.
-
Możesz do mnie dołączyć, jeśli chcesz – zza drzwi dobiegł mnie przygłuszony
głos Itachiego.
-
Zamknij się, Uchiha! Idź spać! – skwitowałam głośno, aby usłyszał, po czym
pognałam do pokoju w którym spałam zeszłej nocy.
_____________________________________________
W końcu mogłam usiąść i pisać. Planuję wrzucić kolejny rozdział za kilka dni. W tle wrzucałam napisaną dawno temu historię. Wrzucana była na jednopartówkach kimi i postawnowiłam to tu uwiecznić w obawie przed ich zniknięciem, bo nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wróciła do pisania. W tym tygodniu pojawi się też wpis na moim drugim blogu o tematye SasuSaku 💗
Niespodziewany zwrot akcji z tą znajomością ojców. Naprawdę czekam aż wszystko stanie na głowie jeszcze bardziej, a wirus będzie o krok :D
OdpowiedzUsuńHehe i będzie jak w Grze o Tron :D
Usuń