Zezłościłam się. Za bardzo bujam w
obłokach. Właśnie porządkowałam przydzielone dla mnie ubrania oraz kosmetyki. W
kartonie nie było nic, co chciałabym zobaczyć. Za dużo sobie ubzdurałam i
miałam jakieś nierealne wymagania stosunku do Itachiego. To człowiek taki sam
jak ty. Też miał kiedyś normalne życie. Trafiłaś na niego czysto przypadkowo. Ogarnij
się, Sakura!
- Głodna? – zaspany obiekt mojego
coraz bardziej pogłębiającego się szaleństwa stanął w drzwiach, a ja zupełnie
się tego nie spodziewając zrzuciłam cały poukładany stos t-shirtów na ziemię. I
jak tu przestać o nim myśleć?
- Ty już wstałeś? Minęła dopiero godzina.
– burknęłam pod nosem i zła za swoje niezdarstwo kucnęłam, żeby pozbierać
ubrania.
- Nie mogłem spać. Tak leżałem i
myślałem. Jeśli naprawdę jesteśmy zarażeni? To nasze ostatnie dni z życia. –
westchnął i bez żadnych oporów wszedł do pokoju i usiadł na łóżku.
- Ty to tak na serio?
- Nie umiem spać, gdy mam tego
świadomość, Sakura. – odparł i spokojnie wpatrywał się na to, jak składałam na
nowo ubrania. Zdziwiła mnie jego otwartość. A jeśli on..
- Itachi, czy ty masz jakieś
przypuszczenia odnośnie choroby? Czułeś się ostatnio źle? Możesz mi zaufać.
- Spokojnie, nic z tych rzeczy. –
zaprzeczył głową. To i tak było
podejrzane.
- Chcesz o czymś ze mną porozmawiać?
– nie odpuszczałam. W końcu sam tu przyszedł.
- Tak. – o dziwo przytaknął - Naprawdę
nie wiedziałaś, że pochodzisz z rodziny Nizumi? Nikt ci nigdy nic nie
wspominiał?
Nie odpowiedziałam od razu. Odłożyłam
ubrania i do niego podeszłam.
- Nie, nie wiedziałam. –
odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Poza tym nie ufam Madarze. Czy wszystko, co
powiedział to prawda?
- Nie do końca.
- To znaczy?! – rzuciłam nieco za
głośno.
- Mój wujek to bajkopisarz.
Wnioskuję, że to już wiesz. – twierdząco skinęłam głową w jego stronę, uważnie wpatrując
się w jego oczy - Nizumi współpracowali
z moim ojcem, ale nikt nigdy nie wymyśliłby czegoś jak ta.. umowa? W jakim on
świecie żyje. Co za chory człowiek.
- Eehmm.. On naprawdę to zmyślił? –
zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. Jak go znowu zobaczę to obiję
mu mordę – słysząc to cicho parsknęłam –
Widziałem ten dokument, gdy wyszłaś. Zażądałem oględzin. To było notarialnie
podpisane, był tam podpis mojego ojca. Nie podrobiłby tego ot tak. Sasuke pewnie
pod wpływem ostatnich wydarzeń też dał się na to nabrać.
- Itachi, jedyne co mi przychodzi w
tym momencie do głowy to fakt, że musiał wiedzieć, że przybędę na tę wyspę
jakiś czas szybciej – stwierdziłam po chwili namysłu.
- Tak, też o tym myślałem. Czy ta
Tsunade o której ciągle była mowa znała Madarę? – zapytał się mnie. – Kim jest
ta kobieta?
- Nie. Absotulnie! – usiadłam obok
niego – To osoba, której ufałam bezgranicznie..
- Nikomu nie daje się tyle zaufania.
To było błęd…
- Nie mów tak! – krzyknęłam.
- Możesz mi nie przerywać? –
zirytował się i popatrzył na mnie spod byka.
- Nie pozwalam ci oceniać tak tej
kobiety! – broniłam Tsunade i poczułam, że ze zdenerwowania zaczynają lekko
drgać mi dłonie. Chyba potrzebuję odpoczynku.
- Ta paczka, w której było to
antidotum pochodziło właśnie z przesyłki, którą otrzymaliśmy od Tsunade. –
powiedział głośno – Więc była w to zamieszana.
- Nieprawa! Kłamiesz jak Madara! –
syknęłam w jego stronę. Dość mocno podirytowana zaczęłam drapać swoje dłonie.
Bardzo zaczęły mnie swędzieć.
- Sakura, ja to zataiłem przed
wszystkimi z Kabuto. – dodał ciszej.
- Że co? – rzuciłam i z szeroko
otwartymi oczami spojrzałam prosto na niego – Czy ty do końca oszalełeś? O czym
ty mówisz? – w życiu nie byłam taka pobudzona i zdenerwowana. Wstałam i
zaczęłam krążyć po pokoju.
- Na tej wyspie nie jest tak
bezpiecznie. Nie ufamy wszystkim…
- I dlatego jesteś pierdolonym
kłamcą? A jak to wyjdzie? Nienawidzę was, Uchiha. Masz to odkręcić i ma mi włos
z głowy nie spaść! – warknęłam do niego. – Jesteś taki jak Madara, manipulujesz
mną! Nienawidzę ciebie! – dostałam histerii. I zamachnęłam dłonią w ścianę.
Poczułam potworny ból, a przede mną zaczął opadać tynk. Uświadomiłam sobie wtedy,
jaki spowodowałam huk. W tym samym momencie poczułam mocny uścisk na swoich
ramionach. Itachi coś mówił, ale ból mnie otumanił. Chyba złamałam sobie dłoń.
Zemdlałam, gdy zobaczyłam, jaką wielką dziurę pozostawiłam w ścianie, która
coraz bardziej zaczynała się rozkruszać. W ułamku sekundy zobaczyłam też, że
oczy Itachiego są całe czerwone. Po tym nastała ciemność.
Gdy otworzyłam oczy na nowo,
poczułam, że jestem przywiązana do krzesła. Przerażona spojrzałam na swoją
dłoń. Była zabandażowana. Poczułam łzy w kącikach oczu. Zaczęłam szybciej
oddychać. Zostawił mnie w salonie. Próbując się uspokoić zaczęłam liczyć do
dziesięciu. Nie potrafiłam logicznie wyjaśnić sobie tej sytuacji. Odkąd wykryto
epidemię, zaczęło dochodzić do absurdów! To chyba halucynacje przez te leki,
które nam podali. Przerażona nie potrafiłam nawet doliczyć do końca. Uspokoiłam
się, gdy usłyszałam, że Itachi majstruje coś w jakimś pomieszczeniu. Domyśliłam
się, że to ściana, która uległa zniszczeniu.
- Kurwa, to jednak dzieje się
naprawdę – syknęłam i spróbowałam przesunąć się w stronę blatu. Niestety
przesunięcie krzesła wydało tak przeraźliwie głośny pisk, że brakowało tu tylko
Madary, który zacząłby klaskać.
- Sakura, nie kombinuj! – usłyszałam
z przedpokoju głos Itachiego.
- Rozwiąż mnie zwyrodnialcu! –
krzyknęłam. – Masz mnie w tym momencie rozwiązać!
- Żebyś rozwaliła mi kolejną ścianę
i trafiła w fundamenty? Chcę przeżyć tę kwarantannę! – powiedział z wyrzutem,
gdy pojawił się w salonie. – Skąd w tobie tyle siły?
- To nie dzieje się naprawdę –
wydukałam bardzo groźną minę szatyna – Itachi, z twoimi oczami tez było coś nie
tak. Były czerwone. Jak u wampira.
- Nie są do końca czerwone. –
westchnął i kucnął naprzeciwko mnie. – Mają też czerwone kropki – dodał z udaną
dumą. Nie skomentowałam tego. Zirytowana pokręciłam głową.
- Co tu się odpierdala, Itachi.
Żądam wyjaśnień.
- Dlaczego Tsunade ciebie tu
przysłała? Nie wyjaśniła ci nic – stwierdził. – Naraziła ciebie na
niebezpieczeństwo.
- Czego ja jeszcze nie wiem? –
zapytałam się go strasznie piskliwym
głosem. Jego reakcja była bardzo empatyczna. Wywołało to u mnie spore
zdziwienie. On mnie zrozumiał.
- Rozwiążę ciebie i pogadamy. Tylko
w nic nie wal ręką – złapał za sznur i go rozluźnił. Byłam wdzięczna, chociaż w
pierwszym momencie planowałam go kopnąć, gdy oswobodził mi nogi. Wyglądałam,
jakbym miała się rozpłakać – Nie możesz się mi tu teraz mazać. Pokaż mi tylko
twoją dłoń. Trząsnęłaś nią dość mocno.
Gdy złapał mnie za rękę, to poczułam
niepożądaną reakcję w formie rumieńców na jego ciepły dotyk. Delikatnie zdjął
bandaż i pokazał mi, jak bardzo źle wyglądała.
- O nie.. Masz jakąś apteczkę? Ta
ręka dalej krwawi. To trzeba zszyć. Patrz, jak mi napuchła, Itachi.- zmartwiona
przyciągnęłam rękę bliżej. Wyglądała koszmarnie.
- Nie mam w niej nic, co mogłoby ci
pomóc – odpowiedział i złapał mnie za podbródek. - Spójrz na mnie. Nie panikuj.
Wiem, kto może ci pomóc.
- Mamy kwarantannę. Jeszcze dwa…
- Mam inne wyjście. Wezmę tylko
więcej broni. Nie rób dużych oczu, Sakura. Gdybyś nie narozrabiała, nie
musiałbym podejmować tego ryzyka – syknął. – Ktoś musi opatrzyć tę rękę. Nie
mam nawet igły. Nie mam nic. Mam amputować ci dłoń, jeśli chcesz tu zostać?
Możę dojść do zakażenia – dodał widząc, że chcę negować jego słowa. Odpuściłam.
Zaufałam mu po raz kolejny.
- Obiecaj, że wyjaśnisz mi wszystko,
co się wydarzyło w przeciągu doby.
- A ty mi powiesz, wszystko co wiesz
o Tsunade i Madarze – zażądał.
- Umowa stoi. Nie znam powiązań
pomiędzy nimi, ale postaram się odpowiedzieć na twoje pytania – westchnęłam.
Kilka minut później już nas tam nie było. Znaleźliśmy się znowu pomiędzy
wieloma ogromnymi drzewami. Ten las był strasznie nienaturalny, a w nocy wyjątkowo przerażający. Itachi po ciemku wiedział, jak iść. Przestrzeń
między drzewami rozświetlał nam księżyc. Niósł mnie na rękach i pokonywał
bardzo szybko drogę. Kątem oka widziałam, że jego gałki oczne znowu przybrały
krwistą barwę. Gdy w pewnym momencie przeskoczył zbyt dużą odległość i udało mu
się z gracją ze mną wylądować nieco niżej to zamknęłam oczy. Wolałam tego nie
widzieć. Panicznie bałam się możliwego za nami pościgu. Poza tym chwilę po
opuszczeniu bunkrów przypomniałam sobie o nienaturalnej sile Yumiko, o której
mówiono, gdy uciekła ze szpitala. A jeśli jej choroba przebiegała tak samo..
- Itachi.. – szepnęłam.
- Cicho. Nie możemy rozmawiać –
skarcił mnie.
Poczułam, że skoczył w górę.
Przerażona złapałam się mocniej jego koszulki.
- Wyjaśnię ci później. Zaufaj mi –
powiedział. – Nie otwieraj oczu, jesteśmy wysoko.
Oczywiście, że je otworzyłam. Itachi
skakał z drzewa na drzewo. Przeskakiwał gałęzie drzew, które miały z dziesięć
metrów jak nie więcej. Pisnęłam i zamknęłam oczy na nowo. Usłyszałam jego
westchnięcie i po tym mocniej mnie objął. Skakał dość długo. Poza jego oddechem
słyszałam tylko dźwięki dochodzące z lasu.
- Już prawie – szepnął i usłyszałam,
jak w oddali słychać fale.
- Ocean? – zapytałam. – Uciekamy z
wyspy?
- Nie. Nie przeżylibyśmy tam –
skwitował i po tym poczułam, że skoczył w dół. – Otwórz oczy. Już jest
bezpiecznie.
Moim oczom ukazała się plaża.
Księżyc oświetlał wszystko dookoła. Fale lśniły odbijającym się światłem
nocnego nieba. Gwiezdne konstelacje były niezwykle magiczne. Poza bardzo ciemnym granatem niebo mieniło
się na odcienie szarości i fioletu. Kącik moich
ust lekko uniósł się ku górze.
- Musimy ruszać. Twoja ręka
potrzebuje pomocy – powiedział Itachi. Momentalnie sobie o niej przypomniałam. Z
tej adrenaliny zapomniałam o bólu.
- Bardzo mnie boli – syknęłam.
- To na przyszłość nie rozwalaj
ścian – powiedział nienaturalnie wesoło. Zaraz, czy Itachi właśnie naprawdę
chciał zażartować? Nie poznaję go.
Ciągnął mnie po plaży w stronę
ciągnącego się w oddali klifu. Znajdowało się przy nim ukryte wejście pomiędzy
wielkimi głazami. Nim zdążyliśmy do niego dotrzeć to wyłoniły się z niego dwie
postacie. Dwójka mężczyzn.
- Itachi! – krzynął jeden z nich.
- Kakuzu! – odkrzyknął Itachi – To ja.
- Z kim jesteś? – zapytała druga
postać. Gdy byliśmy bliżej, to blask księżyca rozświetlał broń, którą trzymali.
Itachi przyciągnął mnie do siebie.
- Ona potrzebuje pomocy. Jest ze mną.
Możecie mi zaufać. Pain..
- Wiesz, że tam z nią nie wrócisz –
powiedział drugi mężczyzna.
- Oboje nie mamy już po co wracać. –
podsumował. Po tym wpuszczono nas do środka.
Ten rozdział jest krótki, za co Was mocno przepraszam. W kolejnym postaram się wyjaśnić sporo wątków, żeby zacząć nowe ( xD) i planuję się rozpisać. Czy podoba Wam się taka koncepcja? Czekam na Wasz feedback, bo on jest bardzo pomocny przy pracy. Piszę, bo sprawia mi to przyjemność, ale z chęcią poznam też Wasze zdanie o tej historii. Aktualnie planuję zająć się postami na moim blogu SasuSaku, bo poza prologiem nic się tam jeszcze nie pojawiło. Czekam na Wasze relacje i w połowie września postaram się wrzucić tu coś dłuższego, co uporządkuje ten chaos!
Buziaki!
O kurde co tu się wyprawia! Mają siłę shinobi! Co za pokręcony wirus xD Rozdział krótki, ale tak bardzo zaintrygował! Nietuzinkowa fabuła. Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńBuziaki~
pojawi się za dłuugi czas, aktualnie mam lekkie urwanie głowy :( dziękuję za przybycie !
Usuń